niedziela, 22 lipca 2012

Co z ta POLSKĄ ... edukacją?

Mówią że dzielimy się na Polskę A i B, na Polske bogatą i biedną na krawaciarzy, złotówy,  ślązaków, Kaszubów, górali, tych od pyr i  tych od śledzikowania. Na blokowców i działkowców... Można by wymieniać i wyliczać. Jednak jedno nasz łaczy - ciągle narzekamy.
To nam minister edukacji nie odpowiada, to gimnazjum nie potrzebne, to dzieci w weku 4 lat każą do szkoły wysyłać itp... itd.... Tak, jest wiele rzeczy do poprawienia i zmienienia ale czasami podczas tego narzekania nie dostrzegamy pozytywnych
aspektów. 



Zacznijmy od początku (nadal nie rozstrzygnięto co było pierwsze: kura czy jajko:) Rodzi się dziecko i:

Polskie dziecko po urodzeniu dostaje wyprawkę (dla nas każda kwota, którą państwo by zaoferowało byłaby za mała -  i tak będziemy narzekać, tysiąc mało 2 tysiące - pfff na waciki starczy 3 tysiące - przecież wózek kosztuje 4 tysiące i tak w w kółko... tylko że ciąża trwa 9 miesięcy i skrupulatne myślenie ekonomiczne może doprowadzić do tego, iż po przyjściu na świat naszego potomka kupimy ten wózek i to łóżeczko)
Następnie mama idzie na macieżyński, bądź tata na tacieżyński lub wysyła się dziecko do żłobka koszt 300zł w Białymstoku - ok, tu jest problem, wiele rodzin chce oddać niemowlaka do żłobka żeby pracować a kolejki do państwowych placówek były, są i będą, wiec zapisy odbywają się od razu po nadaniu peselu dziecku , niektórzy rodzice chcieliby przed poczęciem dziecka załatwić mu żłobek - no ale się nie da. Jeśli nie państwowy żłobek to prywatny, tylko koszt prywatnego to 1200zł w Białymstoku. I tu zaczyna się problem. Państwo nie wie jak go rozwiązać - nie liczmy na cud, w tej kwestii rodzice niemowlaków muszą dać radę sobie sami. Jednak z perspektywy lat to będzie jedyny problem bo po okresie żłobkowym dziecko idzie do przedszkola  (W  ubiegłym roku 4 lata zobowiązywały do wysłania dziecka do przedszkola. W tym roku  5-cio latki mają taki obowiązek szkolny.) Od chwili  wysłania dziecka do przedszkola aż do 18 roku życia dziecka, przy pomyślnych wiatrach do 25 roku , rodzice mają zapewniony ,,święty spokój" związany z posyłaniem pociechy do szkół.
Mianowicie, gdy polskie dziecko ma 6 lat idzie do zerówki ,,0" (rejonowej, bądź innej ale idzie, bo ma obowiązek i nie wygląda to jak w USA gdzie rodzice przez 2 lata, przed posłaniem dziecka do 0 wysyłają listy do rożnych placówek, chodzą na spotkania z psychologiem i robi im się badania rodzinne, dziecko natomiast przechodzi testy sprawności manualnej i sprawności słuchu - tak! Wszystko po to, ażeby zapisać pociechę do renomowanej szkoły) Gdy po tym maratonie jest entuzjazm bądź rozczarowanie nie ma chwili odpoczynku w amerykańskiej rodzinie, trzeba dziecku załatwić szkołę podstawową i znowu spotkania testy itd. Między spotkaniami a testami trzeba założyć w banku konto na edukacje dziecka i wpłacać raty porównywalne z ratami za samochód przeciętnego, polskiego, Kowalskiego.
A w Polsce jak już przbrnimy przez żłobek i dojdziemy do zerówki, idzie jak po maśle:  pierwsza klasa, 2, 3, 4, 5, 6 TEST Z WIEDZY i do gimnazjum 1 klasa, 2, 3 TEST GIMNAZJALNY i do liceum bądź technikum (bo przecież jest obowiązek edukacji) 1 klasa, 2, 3 MATURA 4 klasa technikum MATURA+ TEST PRAKTYCZNY i mamy wykształcenie średnie z maturą bądź bez matury ale średnie, w innych krajach płaci się za high school czesne. Im lepsza szkoła tym wyższe koszty. A jaki rodzić nie chce dla dziecka dobrego wykształcenia?
I tak w momencie ukończenia liceum bądź technikum w wieku 18 lat kończy nam się obowiązek edukacji. Bezpłatnej edukacji (Bo przecież nie tylko w USA ale w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii płaci się za szkołę. A u Nas, w pięknym kraju uczyliśmy się za darmo)

Następnie dla bardziej ambitnych rozpoczyna się czas studiów. Jeśli mamy dobrą sytuację materialną i rodzice będą nas utrzymywać bądź możemy pogodzić prace ze studiami i dostaniemy się na państwową uczelnię, studiujemy za darmo. Gdzie w innych krajach, o których juz pisałam nie ma darmowej edukacji, wszędzie się płaci czesne a tak-zwane wpisowe to nie 80 zł a od 600 do 1000 Euro + opłaty comiesięczne  (w Barcelonie koszt wpisowego na kierunek tłumacza to 1000 Euro, ktoś z czytających robi ten kierunek w Polsce? Zapłacił tyle za wpisowe?)

Za granicą płaci się za studiowanie na państwowych uczelniach, rodzice od urodzenia odkładają na edukację dzieci na posłanie ich do najlepszego high shool i na najlepsze studia. Myślę, że Harvard czy  Cambridge to już koszta kolosalne ale czego się nie robi dla dziecka, które chce się uczyć.

W Polsce po obronie magistra jesteśmy ludźmi wykształconymi z budżetu państwa co jak wiadomo jest lepiej spostrzegane niż papierek z uczelni niepaństwowej.

I tak od przekazania dziecku dobrych genów i wydaniu go na świat po jednym problemie związanym ze żłobkiem, zanim się obejrzymy nasza pociecha ma 25 lat i tytuł magistra. Za darmo państwo nam to dziecko wykształciło. Oczywiście są korepetycje, tenis, basen czy nauka japońskiego jednak tylko jeśli chcemy. Koszt edukacji dziecka nigdy nie będą tak wysokie jak dzieci ze Stanów, Hiszpanii, Francji, Wielkiej Brytanii czy Niemiec (o tych krajach wiem na 100% ,że edukacja jest płatna) 

Pozycja widzenia zależy od pozycji siedzenia, może więc warto czasami się przesiąść.


4 komentarze:

  1. Płacimy podatki, więc ta edukacja nie jest taka darmowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze lepiej zapłacic podatki, ktróe umówmy się nie są AŻ tak odczuwalne w naszym budżecie w przeciwieństie jak mielibyśmy płacić co miesiąc określoną sumę na uczelnie + utzrymanie. Więc cieszmy się TYLKO z podatków ( jeśli chodzi o edukację oczywiście).

    OdpowiedzUsuń
  3. Drogi Anonimie, w każdym kraju płaci się podatki a edukacja i tak jest płatna.

    OdpowiedzUsuń
  4. zeby polacy jeszcze za szkoly placili to by tylko o chlebie i wodzie zyli obawiam sie xD ale nie zly artukol jakby nie patrzec ;)

    OdpowiedzUsuń